Neal Stephenson, "7Ew"

Noe na orbicie. „7EW” Neala Stephensona

Księżyc eksplodował bez uprzedzenia i bez żadnego widocznego powodu. Jeden dzień dzielił go od pełni. Była godzina 05:03:12 czasu UTC. W późniejszym okresie chwilę tę przyjęto nazywać A+0.0.0. lub po prostu „Dniem Zero”. [1]

Apokalipsa według Neala Stephensona rozgrywa się w trzech aktach. Pierwszy – tajemnicza zagłada Księżyca, zmienionego w chmurę mniejszych i większych odłamków – dość szybko okazuje się mieć konsekwencje znacznie bardziej doniosłe, niż tylko zmiana dekoracji na nocnym niebie. Naukowe symulacje nie pozostawiają wątpliwości, że unicestwienie ziemskiego satelity stanowi jedynie uwerturę kataklizmu. Zderzające się odłamki będą dzielić się na coraz mniejsze, a postępujący rozpad doprowadzi do zjawiska Białego Nieba – momentu, w którym księżycowy rój przykryje nieboskłon na podobieństwo chmury. Część bolidów zacznie wypadać z orbity, współtworząc ostatni, najdłuższy akt: Kamienny Deszcz.

– Takiego bombardowania meteorytowego Ziemia nie doświadczyła od czasów przedpotopowych, kiedy Układ Słoneczny dopiero nabierał kształtów – ciągnął Doob. – Kojarzycie państwo ogniste ślady, jakie od niedawna obserwujemy na niebie, gdy meteoryty spalają się w atmosferze? Będzie ich tyle, że przykryją Ziemię ognistą kopułą, od której wszystko zajmie się ogniem. Powierzchnia globu zostanie wyjałowiona. Lodowce się wygotują. Jedyny sposób na przetrwanie to ucieczka przed rozpaloną atmosferą: można schronić się albo pod ziemią, albo w kosmosie (…)

– Doktorze Harris… (…) chciałbym się dowiedzieć, ile potrwa ten cały Kamienny Deszcz.

– Wedle moich najlepszych oszacowań – odparł Doob – od pięciu do dziesięciu tysięcy lat. [2]

Pierwszych kilkadziesiąt stron 7EW stawia zarówno ludzkość, jak i resztę ziemskiego życia, w obliczu zagłady o proporcjach przekraczających wizje biblijnego świętego Jana. Perspektywa kilku tysięcy lat nieustannego deszczu meteorytów u wielu innych autorów mogłaby stanowić nieodwołalny kres istnienia. Bohaterowie Stephensona nie składają jednak broni i, uzbrojeni w osiągnięcia XXI-wiecznej nauki, rozpoczynają wyścig z czasem.

Rolę współczesnej wersji statku Noego ma pełnić tzw. Cloud Ark, rój zawieszonych na orbicie autonomicznych habitatów (miniarek). W tym miejscu posługuję się oryginalną angielską nazwą, bowiem polskie tłumaczenie (Arka w Chmurze) nie do końca trafnie oddaje istotę tego przedsięwzięcia; nie chodzi o to, że miniarki znajdują się wewnątrz chmury, ale o to, że ją współtworzą.  Pomysł podyktowany jest koniecznością wykonywania uników przed wypełniającymi orbitę księżycowymi odłamkami i nawiązuje do zachowań niektórych gatunków ryb. Podobnie jak ławica rozdziela się, aby uniknąć drapieżnika, tak samo miniarki mogą ulegać rozproszeniu w obliczu nadlatującego bolidu, a następnie na powrót łączyć się we wspólny organizm.

Neal Stephenson
Neal Stephenson / fot. Bob Lee

Na realizację przedsięwzięcia, mającego zapewnić przetrwanie kilku tysiącom wybrańców – jak również zamrożonym zarodkom i cyfrowym zapisom DNA wszystkich ziemskich organizmów – pozostają zaledwie dwa lata. To czas, w ciągu którego budowana wokół Międzynarodowej Stacji Kosmicznej Cloud Ark musi osiągnąć samowystarczalność i stać się samodzielnym punktem wyjścia dla nowej cywilizacji. O ile bowiem Noe musiał spędzić w Arce tylko siedem miesięcy, potomkowie zamkniętych w blaszanych puszkach ludzi nie będą mogli powrócić na terra firma przez co najmniej kilkadziesiąt stuleci.

Ocalenie w nauce

Fascynacja konceptem kosmicznej arki, motywem podejmowanym przez wielu twórców science fiction, towarzyszyć miała Stephensonowi już od dzieciństwa. Autor przez długi czas szukał pomysłu na kataklizm, który umożliwiłby przedstawienie tego zagadnienia w odpowiedni sposób. Źródłem inspiracji stała się praca w Blue Origin, prywatnym przedsiębiorstwie przemysłu kosmicznego założonym przez twórcę Amazon.com, Jeffa Bezosa. Jak wspomina pisarz:

Pomysł na tę książkę przyszedł mi do głowy około roku 2006, kiedy, pracując na pół etatu w Blue Origin, zainteresowałem się problemem kosmicznego śmiecia na niskich orbitach okołoziemskich. Specjaliści przestrzegali przed możliwością reakcji łańcuchowej, masowego roztrzaskiwania się bolidów, których ogromna liczba miałaby w przyszłości całkowicie uniemożliwić loty kosmiczne. Moje badania w tej dziedzinie miały niewiele wspólnego z pracą zawodową, ale drzemiący we mnie powieściopisarz zwęszył materiał na książkę. W tym samym okresie uświadomiłem sobie również, jak wiele użytecznych surowców zawierają krążące wokół Ziemi asteroidy. I tak oto pod koniec 2006 roku powstał ogólny zarys „7EW”. [3]

Książka rodziła się zatem na przestrzeni dziewięciu lat, równolegle z poprzednimi bestsellerami Stephensona: Peanatemą (2008) i Reamde (2011). W tym okresie autor odbywał liczne rozmowy z przedstawicielami różnych dziedzin nauki, tworząc solidne zaplecze dla przedstawionych tam koncepcji. Oprócz pracowników wspominanego Blue Origin, pisarz konsultował pomysły m.in. z ekipą Planetary Resources (przedsiębiorstwa zajmującego się… górnictwem asteroidowym – tak, taka firma naprawdę istnieje!), Tethers Unlimited (prywatna firma tworząca projekty związane z lotami w komos) oraz genetykami z Revieve and Restore Initiative (badają m.in. problem odtwarzania gatunków na bazie nielicznej populacji).

Jeff Bezos Blue Origin
Jeff Bezos, założyciel Blue Origin / fot. James Duncan Davidson

Rezultat to publikacja łącząca mnogość naukowych zagadnień: kosmonautyki, mechaniki orbitalnej, robotyki i nanorobotyki, kosmicznego górnictwa, energetyki jądrowej, a w końcowej części również genetyki. Stephenson z ogromną rzetelnością podejmuje problemy przetrwania w próżni, budowy orbitalnych habitatów czy pozyskiwania surowców na bazie komet i asteroidów. Należy przy tym podkreślić, że wszystkie koncepcje osadzone są w dokonaniach prawdziwej nauki i nie ma tutaj miejsca na czcze fantazje. Autor powiedział w rozmowie z serwisem Electric Literature:

Nie mam nic przeciwko Star Trekom i Star Wars ze światem hipernapędu i teleporterów, ale chciałem zobaczyć, co moglibyśmy zrobić w książce hard science fiction, która nie narusza żadnych praw fizyki. [4]

Tym samym 7EW – zwłaszcza w dwóch pierwszych częściach – stanowi klasyczny przykład twardej fantastyki. Sięgający po książkę czytelnicy muszą liczyć się z atrakcjami takimi jak wielostronicowe opisy manewrów orbitalnych lub programowania rojów robotów. Warstwa naukowa nie jest co prawda przytłaczająca, ale miejscami może stanowić pewne wyzwanie dla osób o bardziej humanistycznym nastawieniu.

Inną konsekwencją takiego stanu rzeczy jest zepchnięcie na dalszy plan socjologicznego aspektu opisywanej katastrofy. W powieści pojawiają się co prawda politycy i dziennikarze, zostaje również zasygnalizowany wątek tzw. Rozdzielenia Losów, czyli wyboru cywilnych mieszkańców Arki. Wydarzenia rozgrywające się na Ziemi, jak również zachowanie populacji habitatów, przez większość czasu stanowi jednak tylko tło dla twardej strony 7EW. Niektórych czytelników zapewne zaskoczy łatwość, z jaką protagoniści akceptują zagładę ludzkości, w tym własnych rodzin; nie doznają załamania psychicznego, nie grozi im panika ani depresja.

Po części można to wytłumaczyć przyjęciem punktu widzenia naukowców, inżynierów oraz astronautów. Dramatyczna walka o przetrwanie zwyczajnie nie pozostawia im czasu na kontemplację śmierci siedmiu miliardów ludzi. Natomiast marginalizacja elementów społecznych bądź politycznych wydaje się mimo wszystko rozsądną decyzją; Stephenson nie tworzy kroniki całej zagłady, ale konsekwentnie koncentruje się na zagadnieniu survivalowym.

Space X versus NASA

Interesującym aspektem poruszonym na kartach 7EW jest rywalizacja pomiędzy starą gwardią rządowych agencji kosmicznych, a sektorem prywatnym – Space X Elona Muska lub wymienionym wyżej Blue Origin Jeffa Bezosa. Stephenson słusznie wyszedł z założenia, że w obliczu kosmicznego kataklizmu ludzie pokroju Muska i Bezosa nie siedzieliby z założonymi rękami, ale próbowali dołożyć własną cegiełkę do projektu ocalenia ludzkości. W rezultacie otrzymujemy odgrywający dość istotną rolę wątek misji Ymira, statku skonstruowanego przez geeka-miliardera Seana Probsta. Oczywiście, niezależne przedsięwzięcie, z pozornie szalonym celem ściągnięcia na ziemską orbitę komety – źródła wody – budzi zrozumiały sceptycyzm starej gwardii. Autor odniósł się do tego konfliktu w rozmowie ze Seattle Times:

Tym, co próbowałem zrobić, jest rozszerzenie zasług na oba rodzaje programów kosmicznych. Osiągnięcia staroszkolnych programów NASA i rosyjskich programów były fantastyczne i położyły fundamenty. Nie ma możliwości, aby prywatni przedsiębiorcy kosmiczni mogli tego dokonać.

Te programy są dziś kontynuowane i dalej dokonują imponujących rzeczy. Ale jest również przestrzeń dla rozwijających się prywatnych programów. Każde z nich mają mocne i słabe strony. Sean Probst nagle się pojawia, ma zasoby, wzbudza pewną urazę. Członkowie tradycyjnych zespołów z miejsca go nienawidzą i chcą konfiskować jego sprzęt. Zamiast bronić jednych czy drugich, staram się być bardziej obserwatorem tego, jak mają się rzeczy w tym świecie i opowiedzieć historię, która, jak sądzę, ma sens. [5]

Sean Probst jest oczywiście fikcyjnym alter ego Jeffa Bezosa (i, w nieco mniejszym stopniu, Elona Muska). Nie jest to jedyna postać oparta na rzeczywistych gwiazdach świata nauki. W gronie pierwszoplanowych protagonistów znalazł się telewizyjny popularyzator kosmosu „Doc” Dubois Jerome Xavier Harris – wyraźne nawiązanie do Neila deGrasse Tysona.

Falcon 9 SpaceX
Falcon 9, rakieta zbudowana przez SpaceX Elona Muska, źródło: spacex.com

Ku chwale umysłu

Gdybym miał za zadanie w jednym zdaniu podsumować dwie pierwsze części 7EW – opis przygotowań do Kamiennego Deszczu oraz jego bezpośrednich następstw – powiedziałbym, że jest to przede wszystkim pean na cześć nauki oraz potęgi ludzkiego intelektu. W przeciwieństwie do szerokiego grona dystopijnych autorów, wyrażających sceptycyzm wobec rozwoju technologii, Stephenson wierzy w naukę jak i w to, że dysponujący jej osiągnięciami człowiek zdolny jest dokonać rzeczy pozornie niemożliwych.

Ów optymizm sprawia, że reprezentujący szczyt ludzkiego intelektu protagoniści nie oddają pola w walce z następstwami księżycowego kataklizmu. Chwilami wydaje się, że ich szanse przypominają sytuację wyposażonego w scyzoryk, samotnego żołnierza, postawionego naprzeciw uzbrojonego po zęby plutonu. Znamiennym jest fakt, że nawet światowi przywódcy w rzeczywistości nie wierzą w powodzenie projektu Arki; dla polityków orbitalny habitat jest jedynie swego rodzaju Mekką religii końca świata, morfiną umierającej ludzkości.

A jednak bohaterowie – bez względu na pozorną beznadziejność sytuacji – nie rzucają kart i nie wstają od stołu. Dokonują heroicznych czynów, których nie powstydziłby się rozsadzający asteroidy Bruce Willis, a sukcesów nie zawdzięczają przypadkowi, ale wiedzy oraz zastosowaniu dostępnych technologii.

Blue Origin
Start rakiety należącej do Blue Origin. Źródło: blueorigin.com

Lepsza przyszłość

Dalekosiężne owoce owego bohaterstwa i determinacji obserwujemy w trzeciej części 7EW, która na dobrą sprawę mogłaby stanowić samodzielną książkę. Stephenson nie patyczkuje się z czytelnikiem i wysyła go w przyszłość odległą o… pięć tysięcy lat, do nowej cywilizacji, wzniesionej przez potomków ocalałych ludzi. Zabieg jest oryginalny, odważny – sam nie mogę przypomnieć sobie wielu tak imponujących time skipów – a przy tym dobrze uzasadniony; w szerokiej skali obrazuje konsekwencje pewnych podjętych wcześniej decyzji. Inna sprawa, że narracja na tym etapie nieco zawodzi, a całość sprawia wrażenie pisanej w pośpiechu.

Mimo osadzenia akcji w odległej przyszłości, Stephenson wciąż kontroluje wodze fantazji, a przedstawione tutaj pomysły dalej opisywane są z rzetelnością i naukowym realizmem. Na pierwszy plan wysuwają się zagadnienia inżynierii orbitalnej – funkcjonowania pierścienia habitatów oraz rozwiązań pozwalających na ucieczkę z pułapki grawitacyjnej bez spalania paliwa – oraz, przede wszystkim, genetyki. Ponieważ fabuła rozgrywa się na tle wielowiekowego procesu rekonstrukcji ziemskiego środowiska, obecne są kwestie terraformowania i odbudowywania globalnej fauny przy wykorzystaniu mechanizmów epigenetyki.

O ile pierwsze dwie części książki składają się na opowieść o katastrofie kosmicznej i desperackiej technicznej prowizorce, o tyle część trzecią zawsze postrzegałem jako okazję do zaprezentowania innych, bardziej pozytywnych idei, jakie w ciągu ostatniego stulecia przewinęły się w ogólnoświatowej społeczności zainteresowanej eksploracją kosmosu. Całkiem sporo z przedstawionych w niej wielkich pomysłów inżynierskich od dziesięcioleci błąka się po literaturze; wierni czytelnicy hard SF bez trudu rozpoznają starych znajomych. [6]

Przekonanie o tym, że na bazie garstki ocalałych może wyrosnąć cywilizacja zdolna do budowy pierścienia orbitalnego, jest kolejnym dowodem wiary autora w potęgę ludzkiego intelektu. Stephenson nie jest oczywiście na tyle naiwny, aby zaserwować nam utopię pozbawioną wojen oraz politycznych animozji. A jednak mimo pewnych wad, odrodzona ludzkość stanowi wizję wybitnie optymistyczną.

Neal Stephenson Bill Gates
Neal Stephenson z Billem Gatesem, który dołączył do grona fanów 7EW. Źródło: gatesnotes.com

Trudno mówić tutaj o przypadku – pisarz wielokrotnie krytykował dominację dystopii w fantastyce naukowej. W 2011 roku zainicjował Projekt Hieroglif, mający zachęcać fantastów do tworzenia pozytywnych wizji przyszłości, czego owocem był zbiór Hieroglyph: Stories and Visions for a Better Future. Warto kolejny raz przytoczyć fragment cytowanej rozmowy z Electric Literature, gdzie autor, pytany o niechęć względem dystopii, odpowiada:

To jest po prostu oklepane, i każdy wie, że to jest oklepane. Dawniej termin dystopia słyszany był rzadko, używany tylko przez krytyków. W zeszłym roku wszedłem na Apple TV i przeglądałem najnowsze propozycje, a tam mieli całą kategorię opisaną jako „dystopijne przyszłości”. To stało się domyślną formą, w jakiej przyszłość jest opisywana w dosłownie wszystkich filmach science fiction.

(…) biorą to, co teraz mamy – budynki, miasta, pojazdy i tak dalej – a potem pokrywają to brudem, rozbijają, wybijają szyby i przewracają rzeczy, i w ten sposób powstaje przyszłość, w której wszystko się rozgrywa. Nie sądzę żebym był jedyną osobą, która jest tym znudzona. [7]

Chociaż 7EW zaczyna się jak jedna z wielu powieści o Zagładzie, naukowa sumienność, realizm, mnogość podejmowanych zagadnień oraz dalekowzroczność czynią książkę czymś o wiele większym. Na dobrą sprawę trudno mówić tutaj o typowo katastroficznej prozie, księżycowy kataklizm jest bowiem tylko pretekstem do literackiej gry z pytaniami o granice możliwości współczesnej nauki. Nie jest to jednak zaskakujące. Neal Stephenson już ponad dwie dekady temu dał się poznać jako wizjoner, a dziś cieszy się sławą jednego z najbardziej wszechstronnych twórców fantastyki (nie tylko naukowej). 7EW to tylko potwierdzenie wielkiej klasy autora Peanatemy – tylko i aż.

Za najlepszą rekomendację niech posłużą słowa Billa Gatesa:

„7EW” przypomniało mi o wszystkich rzeczach, które kocham w science fiction. To wspaniała książka, w której można się zagubić, z której można się uczyć i o której można rozmyślać. Bardziej niż cokolwiek innego, sprawiła że zacząłem się zastanawiać nad powrotem do czytania sci-fi. [8]

Przypisy:

[1] Neal Stephenson, 7EW, przeł. Wojciech Szypuła, Warszawa 2016, s. 9

[2] Tamże, s. 35 – 36

[3] Tamże, s. 802

[4] Steve Paulson, The People Who Survive, an interview with Neal Stephenson, author of Seveneves, Electric Literature, 18.06.2015

[5] Mary Ann Gwin, Q&A: Neal Stephenson on ‘Seveneves,’ a space race with life and death, The Seattle Times, 31.05.2015

[6] Neal Stephenson, op. cit., s. 804

[7] Steve Paulson, op. cit.

[8] Bill Gates, The Day the Moon Blew Up, Gates Notes, 17.05.2016

 

Neal Stephenson 7Ew Wydawnictwo MAG

Jedna uwaga do wpisu “Noe na orbicie. „7EW” Neala Stephensona

Pozostaw komentarz

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s