Miasto Roum zbudowano na siedmiu wzgórzach. Mówią, że było stolicą ludzkości w jednym z wcześniejszych cykli, lecz o tym nie wiem nic, bo zadaniem mej gildii była Straż, nie Pamiętanie. A jednak gdy po raz pierwszy ukazało się mym oczom na południu, oświetlone promieniami zachodzącego słońca, poznałem, że w minionych czasach musiało wiele znaczyć, a i dziś było wielkie i mieszkało w nim wiele tysięcy dusz.
Powyższe słowa, otwierające Skrzydła nocy (ang. Nightwings) Roberta Silverberga, są znakomitym przykładem tego, jak w zaledwie kilku zdaniach zawrzeć to, co definiuje całą opowieść. Główny bohater dociera do miasta Roum, które, mimo całej swojej świetności, jest przede wszystkim wspomnieniem dawnych, lepszych czasów; od wieków garbi się pod ciężarem własnej przeszłości. Taka jest również cała Ziemia odległej przyszłości: stara, zmęczona, zmagająca się z konsekwencjami złych wyborów i utraconych szans. Każda z wymienionych cech jest równocześnie cechą protagonisty: wiekowego tułacza, wypełniającego powierzoną przez minione pokolenia misję. Jeżeli zacytowany fragment wzbudził u Was poczucie melancholii, to musicie liczyć się z tym, że melancholia towarzyszyć Wam będzie do samego końca omawianej powieści.
Skrzydła nocy powstały w latach sześćdziesiątych, które można uznać za złoty okres twórczości jednego z najbardziej płodnych amerykańskich autorów science-fiction minionego stulecia. Podobnie jak Ursula K. Le Guin w Ekumenie, Silverberg pisał przede wszystkim fantastykę naukową o wymiarze głęboko humanistycznym, ukierunkowaną na relacje międzyludzkie i międzygatunkowe. Zaawansowana nauka, jeśli występowała, często zyskiwała status zbliżony do magii. Historia podlegała mitologizacji, a futurystyczne światy mogły przypominać raczej realia fantasy niż odległą przyszłość. Powyższe tropy odnajdziemy zarówno w słynnym Zamku lorda Valentaine’a (pierwsza część Kronik Majipooru, 1980 – 2001), jak i w omawianych Skrzydłach nocy. Obie pozycje łączy zresztą więcej wspólnych akcentów: motyw zdetronizowanego księcia czy zemsta ze strony upodlonej przez ludzi niższej rasy.
W sposób podobny do opisywanej tutaj niedawno Kantyczki dla Leibowitza, Skrzydła nocy miały początkowo postać trzech długich opowiadań. Wszystkie utwory ukazały w latach 1968 – 1969 na łamach czasopisma Galaxy, redagowanego wówczas przez Fredericka Pohla. Jak często bywa w takich przypadkach, Silverberg nie planował powieści; pierwsze opowiadanie (Skrzydła nocy) napisał motywowany potrzebą szybkiego zarobku. Minęło wówczas zaledwie dziesięć dni od pożaru, którego ofiarą padł nowojorski dom pisarza. Po pięciu dniach, tułając się między tymczasowymi mieszkaniami, ukończył pierwszy epizod jednej ze swoich najsłynniejszych książek.
Nie miałem wówczas pojęcia, że zacząłem powieść. Byłem zbyt zmęczony, by snuć dalekosiężne plany. Opowiadanie dla jednego z najlepszych magazynów SF miało zarobić dla mnie około pięciuset dolarów (…) czyli pozwolić mi przeżyć kilka tygodni.
Najpierw, jak to się zdarzało wielokrotnie przedtem i potem, do głowy przyszedł mi tytuł: „Skrzydła nocy”. Zadałem sobie pytanie: „cóż to właściwie znaczy?”. Pojawiły się obrazy: skrzydlata dziewczyna, niebo pełne statków kosmicznych obcych, inwazja, oślepiony książę. Wystarczyło kilka chwil, bym znał już całą opowieść; jest to proces, którego nie śmiem choćby próbować zrozumieć. Wiedziałem, że to, co się zdarzy, nastąpi w dalekiej przyszłości i że spróbuję użyć charakterystycznie stylizowanego, uroczystego języka. Od samego początku znałem też pierwsze zdanie: „Miasto Roum zbudowano na siedmiu wzgórzach”.
Silverberg, wciąż pozbawiony stałego miejsca pobytu, w ciągu kilku miesięcy ukończył kolejne opowiadania: Perris Way (w wersji powieściowej Wśród Pamiętających) oraz Droga do Jorslemy. Rok później Skrzydła nocy zdobyły nagrodę Hugo oraz otrzymały nominację do nagrody Nebuli, a wszystkie trzy utwory zostały wydane jako jedna książka. Wielokrotnie wznawiana, w bieżącym roku wróciła do polskich księgarń za sprawą wydawnictwa MAG i serii Artefakty.
W cytowanym wyżej odautorskim wstępie (zamieszczonym w przytoczonym wydaniu) Silverberg poświęca wiele miejsca chaosowi 1968 roku: wojnie w Wietnamie, zamordowaniu Martina Luthera Kinga, protestów i zamieszek na tle rasowym w USA, Praskiej Wiośnie. Możemy zastanawiać się, w jakim stopniu ówczesny krajobraz społeczno-polityczny wpłynął na wykreowanie przygnębiającej wizji przyszłości. Warto zaznaczyć, że w Skrzydłach nocy pojawiają się wątki rasizmu oraz segregacji, zarówno na tle genetycznym, jak i międzygatunkowym. Główny bohater, badając archiwa historyczne, dowiaduje się o przeszłości, kiedy to uniesiony pychą człowiek ciemiężył niższe istoty z odległych planet. Być może jest to analogia do poczynań białej rasy oraz niechlubnej historii kolonializmu – pamiętajmy, że w latach sześćdziesiątych istotnymi problemami były zarówno dekolonizacja Afryki, jak i dyskryminacja czarnoskórych mieszkańców USA. Inne zagadnienie to sylwetka narratora-tułacza; czy odzwierciedlał on sytuację pisarza, którego życie załamało się wraz z utratą zniszczonego w pożarze domu?
Stary człowiek
W pierwszej części Skrzydeł nocy nie poznajemy imienia głównego bohatera; w świecie, gdzie każdy należy do definiującej społeczną rolę gildii, jest on po prostu Strażnikiem. Podobnie jak wielu innych podobnych tułaczy, przemierza całą Ziemię wypełniając misję, w której sens niemal wszyscy, nie wyłączając jego samego, utracili już wiarę. Przed wiekami obca rasa wykupiła prawo do pogrążonej w biedzie planety i podobno pewnego dnia ma sięgnąć po swoją własność – ale czy taki dzień rzeczywiście nadejdzie? Każdego dnia o wyznaczonej porze Strażnik zapada w trans, aby obserwować pustkę kosmosu, ale jeszcze nigdy, mimo upływu dekad, nie podniósł alarmu. Czy powinien być z tego powodu szczęśliwy – bo przecież zagrożenie nie nadeszło – czy raczej przygnębiony, bo praca całego życia nie dała żadnego owocu?
Otworzyłem się na Straż.
Zacisnąłem dłonie na uchwytach, poczułem przepływającą przeze mnie moc. Wysłałem umysł w niebo, szukałem nim wrogich istot. Coż za ekstaza! Cóż za nieprawdopodobna wspaniałość! Ja, który nigdy nie opuściłem naszej maleńkiej planetki, wędrowałem teraz przez czarną pustkę (…).
Szukałem możliwych skupisk nieprzyjaznych sił. Szukałem placów musztry, szukałem obozów wojskowych. Szukałem, jak kilka razy dziennie od lat, przepowiedzianych nam wrogów, zapowiedzianych najeźdźców, mających u kresu dni przejąć nasz zniszczony świat.
Niczego nie znalazłem. Wyszedłem z transu spocony, wyczerpany.
Znamienny jest fakt, że autorzy fantastyki – szczególnie tej o bardziej rozrywkowym charakterze – przejawiają tendencję do sięgania po bohaterów młodych, z czym często wiążą się motywy podróży inicjacyjnej, dojrzewania, odkrywania obcych krain. Tymczasem w Skrzydłach nocy napotykamy zgoła odmienne podejście; Silverberg każe nam oglądać świat oczami zmęczonego życiem starca. Strażnik nie tylko zmaga się z doświadczeniem wielu lat tułaczki, ale przede wszystkim lękiem, jaki wywołują kluczowe pytania: czy nie zmarnował swojego życia? Czy poświęcił dekady na wypełnianie misji, która nie miała żadnego sensu? Czy dawno temu powinien był dokonać innych, lepszych wyborów? Oraz, przede wszystkim: czy może jeszcze mieć nadzieję na odkupienie, odrodzenie, miłość i szczęście? Kiedy jest za późno na to, by zacząć nowe życie?
– O co chodzi, Strażniku? Utraciłeś wiarę? Przecież wiadomo od tysiąclecia, że obca rasa pożąda Ziemi, na mocy ugody jest jej właścicielką i pewnego dnia przybędzie po swoją własność. Tak postanowiono przy końcu Drugiego Cyklu.
– Wiem o tym doskonale, choć nie jestem Pamiętającym. (…) Przez czas równy dwukrotnej długości twojego życia, Odmieńcze, słuchałem gwiazd i odprawiałem Straż. Coś, co robi się tak często, traci sens. Wypowiedz swoje imię dziesięć tysięcy razy, a będzie tylko pustym dźwiękiem bez znaczenia. Odprawiam Straż, odprawiam ją dobrze, ale w najczarniejszych godzinach nocy myślę czasami, że Strażuję po nic. Że zmarnowałem życie. Jest przyjemność w tym, co robię, ale może nie ma sensu?
Strażnik podróżuje przez trzy starożytne miasta, których nazwy na przestrzeni tysięcy lat uległy zniekształceniu: Roum (Skrzydła nocy), Perris (Wśród Pamiętających) oraz Jorslema (Droga do Jorslemy). Tym samym Silverberg sięga po klasyczny motyw wędrówki, pielgrzymki w poszukiwaniu odkupienia, poznania samego siebie, odnalezienia nowego celu w życiu oraz odrodzenia – zarówno w sensie duchowym, jak i fizycznym. W cytowanym już wstępie pisarz porównał losy swojego bohatera do duchowego doświadczenia człowieka, który na drodze do Damaszku stał się przyszłym Świętym Pawłem.
Stara Ziemia
Tłem dla wędrówki Strażnika jest Ziemia, która – co podkreśliłem już we wstępie – odzwierciedla kluczowe cechy głównego bohatera. W Skrzydłach nocy nasza planeta ma już za sobą wiek dojrzały, czas kosmicznej ekspansji, potęgi i technologicznych cudów. Po wielu utopijnych stuleciach cywilizacja załamała się na skutek serii katastrof klimatycznych, a postęp został nieodwołalnie zahamowany. Ziemia jest teraz planetą starą, przygniecioną przez ciężar utraconej świetności oraz błędnych decyzji, za które trzeba było ponieść zbyt wysoką cenę.
Władzę nad naszą planetą przejęło kilka najpotężniejszych ras galaktycznych. Udało się im uratować część jej mieszkańców. (…) nakarmiono głodnych, ubrano nagich, udzielono nam kredytów na rekonstrukcję. Dla ludzi nadszedł Czas Porządków, likwidacji struktur i konwencji społecznych. Nie byliśmy już panami swego świata, przyjęliśmy dobroczynność obcych i próbowaliśmy jakoś, żałośnie, z tym żyć.
Pozostaliśmy jednak tą rasą, którą byliśmy, to się nie zmieniło. Odżyliśmy, przynajmniej w pewnym stopniu. Roztrwoniliśmy majątek naszej planety, byliśmy i mieliśmy pozostać nędzarzami, bankrutami, a jednak, choć poniżeni, wstąpiliśmy w Trzeci Cykl. Niektóre techniki naukowe z dawnych czasów pozostały do naszej dyspozycji, inne opracowaliśmy sami, opierając się na zmienionych zasadach ogólnych. Porządek nadały społeczeństwu gildie: Dominatorzy, Panowie, Handlarze i reszta. Pamiętający poświęcili się gromadzeniu wiedzy, którą można było uratować z wraku przeszłości.
O ile Skrzydła nocy mogą być formalnie zaliczone do postapokalipsy, to wiele dzieli je od standardowych przedstawicieli gatunku. Nie obserwujemy tutaj bezpośrednich konsekwencji gwałtownej katastrofy, ale stopniową, powolną dekadencję. U Silverberga Ziemia nie umarła – Ziemia po prostu się zestarzała. Przez większość czasu nic nie wskazuje na to, aby cokolwiek mogło ten proces odwrócić; wszelkie okresy ożywienia okazywały się być tylko krótkotrwałymi zrywami. Tym samym zarysowany tutaj krajobraz może budzić skojarzenia z Viriconium M. Johna Harrisona.
Ostoją społecznego porządku i hierarchii w epoce Trzeciego Cyklu jest system kastowy; każdy człowiek przynależy do jednej z gildii, która definiuje jego rolę w społeczeństwie. Poszczególne miasta-państwa podlegają niepodzielnej władzy Dominatorów, takich jak książęta i hrabiowie. Na ulicach spotkać można przybyszy z obcych światów, Somnambulików o zdolnościach parapsychicznych oraz cudaczne rezultaty mniej lub bardziej udanych eksperymentów genetycznych z minionych stuleci – jak wyposażeni w skrzydła (nocy) członkowie gildii Lataczy. Wszystkie te akcenty sprawiają, że mimo osadzenia akcji w odległej przyszłości, s-f miesza się tutaj z obrazami typowymi dla literatury fantasty – tak jak w przytaczanym już Zamku lorda Valentaine’a.
Avluela wypowiedziała należne formuły. Wstała, chwyciła wiatr, uniosła się w powietrze na kilkadziesiąt centymetrów. Znieruchomiała zawieszona pomiędzy niebem a ziemią, tylko jej skrzydła poruszały się szybko. Noc jeszcze nie nadeszła, a skrzydła Avlueli były skrzydłami nocy. Za dnia nie mogła latać, za dnia straszne ciśnienie wiatru słonecznego rzuciłoby nią w dół.
Mimo kameralnego charakteru opowiadanej historii, przedstawionej wyłączenie z perspektywy Strażnika, Skrzydła nocy poruszają wiele problemów i zagadnień, zarówno na poziomie osobistym, jak i społecznym. Świat, chociaż zarysowany szczątkowo, pozostaje oryginalny i intrygujący. Kluczowe są aspekty duchowe – pycha i zadośćuczynienie, grzech i odkupienie, pielgrzymka, u kresu której czeka oczyszczenie. Zarówno Strażnik, jak i cała Ziemia cierpią w wyniku popełnionych błędów, ale droga do nowego początku pozostaje w obu wariantach otwarta. Nie jest przypadkiem, że ta uniwersalna, pełna nostalgii, symboliczna opowieść ostatecznie prowadzi nas do miejsca, gdzie od wieków krzyżują się ścieżki tysięcy pielgrzymów: do Jerozolimy.
Wszystkie cytaty pochodzą ze „Skrzydeł nocy” Roberta Silverberga w przekładzie Krzysztofa Sokołowskiego, Wydawnictwo MAG, Warszawa 2017.