"Droga królów", Michael Whelan

„Historia, jaką zawsze chciałem opowiedzieć”. „Archiwum burzowego światła” Brandona Sandersona

Trudno dziś być fantastą – lub, mówiąc szerzej, miłośnikiem literatury wszelakiej – i nie zetknąć się ze zjawiskiem o nazwie Brandon Sanderson. Amerykański pisarz jest jednym z najbardziej płodnych twórców współczesnej fantasy; w ciągu zaledwie dwunastu lat zdążył wydać kilkadziesiąt książek oraz zainicjować lub ukończyć kilka różnych serii, adresowanych zarówno do starszych, jak i młodszych czytelników. Szczególną popularność zdobyły dwa cykle: Ostatnie imperium (ang. Mistborn) oraz Archiwum burzowego światła (ang. Stormlight).

Można spierać się, który z nich stanowi opus magnum autora, tym bardziej, że oba wciąż są bardzo dalekie od ukończenia. Wiele wskazuje jednak na to, że właśnie Archiwum stanie się dziełem życia Sandersona – tym samym, czym dla Roberta Jordana było Koło czasu, a dla Stevena Eriksona Malazańska księga poległych. Podobne analogie nasuwają się w sposób oczywisty, a sam pisarz odnosił się do nich w wywiadach:

(…) większość autorów ma takie serie; dla Roberta Jordana to było „Koło czasu”. Ludzie pytali mnie, czy chcę, aby to było moje „Koło czasu”, ale takie porównanie jest bardzo trudne. Tym, czego chcę, jest stworzenie wielkiej opowieści (…); to historia, na której opowiedzenie czekałem przez wiele lat. Czas pokaże, co z tego wyniknie. [1]

Chociaż Sanderson zadebiutował w 2005 roku (Elantris), wiele spośród jego książek ma znacznie starsze korzenie. W przypadku Archiwum burzowego światła sięgają one końca lat dziewięćdziesiątych; właśnie wtedy powstały najwcześniejsze fragmenty inicjującej cykl Drogi królów (ang. The Way of Kings). Pisarz miał ukończyć pierwszą wersję książki w 2003 roku, na publikację przyszło jednak czekać aż siedem lat. [2] W marcu 2014 roku czytelnicy doczekali się dalszego ciągu opowieści, czyli Słów światłości (ang. Words of Radiance). W otwierających tom podziękowaniach autor kolejny raz potwierdził, jak istotną rolę w jego twórczości odgrywa omawiana seria:

Od około dwudziestu lat „Archiwum burzowego światła” było moim marzeniem – historią, jaką zawsze chciałem opowiedzieć. [3]

Brandon Sanderson
Brandon Sanderson w 2007 roku. Fot. Nihonjoe, źródło: Wikipedia

Marzenie, od dwóch dekad dojrzewające w umyśle Sandersona, posiada obecnie postać dwóch tomów o łącznej objętości niemal dwóch tysięcy stron. Podejmując próbę przebicia się przez imponujące gabarytowo cegły musimy niestety liczyć się z faktem, że nie zbliżymy się nawet do połowy planowanej opowieści. W zamyśle całość tworzyć ma dziesięć części (!), a pisarz przyznaje, że liczy się ze świadomością ukończenia sagi po upływie wielu lat. Z pociechą przychodzi tylko fakt, iż Sanderson bądź co bądź rozwija swoje projekty w sposób systematyczny i nie wystawia fanów na próby cierpliwości w sposób podobny do pewnego starszego pana w maciejówce.

Te książki od dekad domagały się, abym je napisał. (…) Praca nad dziesięcioczęściową serią, którą od tak dawna chciałem stworzyć, jest dla mnie ulgą. Niemniej jednak podczas dzisiejszej kolacji rozmawiałem z moimi asystentami, a oni powiedzieli: „więc będziemy pracować nad tą serią do czasu, aż przekroczymy pięćdziesiątkę, prawda Brandon?”. I odpowiedziałem: „tak, będziemy”. [4]

Sanderson: uczeń Roberta Jordana?

Droga królów i Słowa światłości przenoszą nas na planetę Roshar, świat targany niszczycielskimi arcyburzami, które mogą stanowić źródło zarówno destrukcji, jak i boskiej mocy. Oto na Strzaskanych Równinach zgromadzili się potężni arcyksiążęta królestwa Alethkaru aby wypełnić Pakt Zemsty i pomścić monarchę, zamordowanego pięć lat wcześniej na skutek intrygi zdradzieckich Parshendich. Krwawy konflikt wydaje się nie mieć końca; możni bardziej interesują się wewnętrzną rywalizacją oraz intrygami, niż doprowadzeniem zmagań do finału.

Na tle wojny ożywają wspomnienia o zdarzeniach sprzed tysięcy lat i katastroficznych Spustoszeniach, które mogą nadejść ponownie. Kolejni bohaterowie odnajdują w sobie uśpione od stuleci moce, na wzór starożytnych Świetlistych Rycerzy. Wszystko wskazuje na to, że konflikt na Strzaskanych Równinach to zaledwie preludium do apokaliptycznej konfrontacji, mającej zdecydować o losach całego Rosharu.

Jeżeli czytając powyższe akapity pomyśleliście o Kole czasu, to nie jesteście w tym osamotnieni. Fakt faktem, poznaliśmy zaledwie jedną piątą całości, ale na tę chwilę główna fabuła wydaje się być wyraźnie inspirowana sagą Roberta Jordana. W obu przypadkach mamy do czynienia z kilkoma analogicznymi wątkami: przygotowanie do ostatecznej bitwy, która nadejdzie w późniejszych tomach (Spustoszenie u Sandersona, Tarmon Gai’don u Jordana), motyw minionego złotego wieku oraz odkrywanie na nowo utraconych, nadnaturalnych zdolności, których użytkownicy w jakiś sposób okryli się dawniej hańbą (Świetliści Rycerze u Sandersona, mężczyźni przenoszący Jedyną Moc u Jordana).

Droga królów Brandon Sanderson

W tym miejscu warto przypomnieć, że to właśnie Sandersonowi powierzono, po śmierci Jordana w 2007 roku, ukończenie Koła czasu. Korzystając z pozostawionych przez zmarłego autora notatek, pisarz opublikował trzy zamykające legendarną sagę tomy: Pomruki burzy (2009), Bastiony mroku (2010) i Pamięć światłości (2013). Oczywiście, prace nad Drogą królów rozpoczęły się wiele lat wcześniej, jednak Sanderson już od dzieciństwa miał fascynować się twórczością Jordana.

Pamiętam dokładnie, gdzie i kiedy pierwszy raz zetknąłem się z „Okiem świata” [pierwsza część Koła Czasu, opublikowana w 1990 roku – przyp. J.S.]. To było zaraz po tym, jak zostało wydane, a ja byłem w lokalnym sklepie z komiksami, gdzie kupowałem wszystkie moje książki fantasy. Przeglądając półkę z nowościami, zauważyłem tę wielką powieść fantasy. Mogę niemal doświadczyć tej chwili, kiedy stoję i trzymam książkę w moich dłoniach (…)

„Koło czasu” zdominowało moje lektury w latach dziewięćdziesiątych, wpływając mocno na kilka moich pierwszych podejść do własnych powieści fantasy. Myślę, że na dobrą sprawę było tak z nami wszystkimi; nawet wielu spośród najbardziej snobistycznych czytelników fantasy (…) czytało „Oko świata” wtedy, kiedy ja to robiłem. Robert Jordan pokazał nam, co to znaczy mieć wizję i szeroką perspektywę w serii fantasy – wykonał znakomitą pracę, dając swoim czytelnikom poczucie ogromu jego historii, równocześnie koncentrując się na szczegółowych losach jego bohaterów. (…)

Nikt na współczesnym rynku fantasy adresowanej do starszych czytelników nie wpłynął w taki sposób na ludzkie życia, jak Robert Jordan. [5]

Zarówno praca nad ostatnimi tomami Koła czasu, jak i zaangażowanie do Archiwum burzowego światła Michaela Whelana – ilustratora odpowiedzialnego za okładki sagi Jordana – wydają się stanowić naturalną konsekwencję wieloletniej miłości do słynnego cyklu. Tym samym możemy pokusić się o stwierdzenie, że przytoczone wyżej podobieństwa zdecydowanie nie są dziełem przypadku. W żadnym razie nie oznacza to jednak, że Archiwum jest wtórne i odtwórcze – przeciwnie, Sanderson czerpie inspiracje z Jordana aby opowiedzieć zupełnie nową historię, opartą również na mnogości własnych, całkowicie oryginalnych pomysłów.

Słowa światłośći Michael Whelan Kaladin Szeth
Michael Whelan to ilustrator odpowiedzialny za oryginalne okładki wszystkich części „Koła czasu”. Jest również autorem okładek „Archiwum burzowego światła”. Powyższa ilustracja pochodzi z amerykańskiego wydania „Słów światłości”; widzimy na niej Szetha-syn-syn-Vallano, Skrytobójcę w Bieli (z lewej) oraz Kaladina Burzą Błogosławionego.

Roshar i burze na Jowiszu

Kreatywność, sumienność i pracowitość Sandersona objawiają się przede wszystkim w konstrukcji świata przedstawionego. Archiwum burzowego światła charakteryzuje staranność opisanych kultur, systemów magii, wierzeń religijnych, historii sięgającej tysiące lat w przeszłość, ale również ekonomii, struktury społecznej czy taktyki bitewnej oraz technik wojennych. Istotną rolę odgrywają wątki niewolnictwa oraz hierarchii ludu Alethkaru, podzielonego w drabinie dahnów, gdzie fundamentalnym – ale nie jedynym – elementem decydującym o pozycji danej osoby jest kolor oczu. Sanderson przyznawał w wywiadach, że jednym ze źródeł inspiracji dla kultury Alethi była Korea; autor spędził tam dwa lata w ramach misji mormońskiej. [6]

Budując Roshar, chciałem się upewnić, że tworząc ten świat robię coś więcej, wkładam w to dodatkową pracę. (…) Uważam Roshar za swoją wizytówkę, jeśli chodzi o tworzenie świata; chciałem, aby wszystko w nim stanowiło obraz tego, do czego science fiction czy fantasy (jako gatunki) są zdolne: nowe ekologie, kultury, które wydają się prawdziwe ale jednocześnie nie są tylko analogią swych ziemskich odpowiedników. (…)

My, jako istoty ludzkie, przez naszą naturę nie potrafimy wyobrazić sobie czegoś, czego nigdy nie widzieliśmy. Możemy jedynie wziąć różne rzeczy, które znamy i przetworzyć je w nowy sposób. To jest dusza kreatywności. Tak powstały jednorożce – widzieliśmy rzeczy posiadające rogi i widzieliśmy konie. Połączyliśmy je razem i stworzyliśmy coś nowego – jednorożca. W związku z tym nie wiem, czy jest możliwe, aby stworzyć kulturę w książce fantasy, która nie byłaby w jakiś sposób inspirowana różnymi ziemskimi kulturami. (…)

Jakie są moje inspiracje dla Alethi, dla wszystkich kultur? Na pewno jest w nich trochę z Korei. Są kultury semickie. System magii, podwójne oko są oparte na Sefer Jecirze i Drzewie Życia znanym z żydowskiej Kabały. (…) Odzież Alethich również opiera się na wielu różnych wpływach kulturowych. Mam nadzieję, że wiele źródeł, z których czerpałem, tworząc kulturę, tworzy coś spójnego – historię, pomysł Arcyburz, metafora spustoszeń. Moje inspirację pochodzą z całego świata. [7]

Dwa charakterystyczne elementy scenerii Rosharu, w dużej mierze decydujące o unikalnym charakterze tego świata, to występowanie sprenów oraz arcyburz. Pierwszy termin odnosi się do wszechobecnych, przypominających duchy istot, które stanowią integralną część natury i ludzkiego życia. Dzielą się na niezliczone gatunki, odzwierciedlające zarówno rozmaite zjawiska w przyrodzie, jak i ludzkie emocje. Przykładowo, wokół cierpiącej osoby gromadzą się bólospreny, uniesieniom dumy towarzyszą chwałospreny, zakażona rana przyciąga zgniłospreny, a na skrzydłach wiatru tańczą wiatrospreny. Chociaż są wszędobylskie, nikt nie rozumie ich prawdziwej natury, a tylko nieliczni badacze domyślają się, że spren to coś dużo więcej, niż tylko urozmaicenie krajobrazu.

Roshar
Mapa Rosharu autorstwa Isaaca Stewarta

Arcyburze to równie powszechne i równie zagadkowe zjawisko, które – podobnie jak spreny – z czasem zaczyna ujawniać swoją prawdziwą naturę oraz rolę w fabule całej serii. Przetaczają się przez cały świat w regularnych cyklach, a ich moc daleko przekracza siłę ziemskich odpowiedników. Gdy nadchodzi arcyburza, każdy musi szukać schronienia: zarówno człowiek, jak i zwierzę czy nawet… roślina. Tym samym zjawisko ma kluczowy wpływ na pejzaż całego Rosharu: od architektury po przyrodę, która posiadła zdolność chowania się wewnątrz ziemi. W jednym z wywiadów Sanderson przyznał, że inspiracją dla tego zjawiska była planeta Jowisz:

Oryginalnym zarodkiem pomysłu była burza na Jowiszu, ten przytłaczający, nieustępliwy sztorm. Oczywiście, to jest gazowy olbrzym. Fizyka jest zupełnie inna. Ale pamiętam, kiedy pewnego dnia patrzyłem na zdjęcie Jowisza i rozmyślałem o burzy, która obiegała cały świat i była niebywale potężna. To był jeden z tych zarodków, które utkwiły w mojej głowie. Tego rodzaju rzeczy zdarzały się przez miesiące i lata, aż do czasu, gdy nasienie zakiełkowało, dojrzało i zmieszało się z innymi rzeczami, o których myślałem, a rezultatem był Roshar. [8]

Chirurg, arcyksiążę i oszustka

Jak przystało na prawdziwie wielowątkową historię, Archiwum burzowego światła opowiadane jest z perspektywy kilku postaci, których losy stopniowo splatają się ze sobą; nie ma tutaj jednoznacznie sformułowanego głównego protagonisty. Pod tym względem saga odbiega od Koła czasu – Rand al’Thor od początku pełnił tam rolę wybrańca – i zbliża się raczej do Pieśni lodu i ognia lub Malazańskiej księgi poległych.

Kaladin Burzą Błogosławiony to były chirurg i żołnierz, a obecnie niewolnik, walczący w swego rodzaju karnej formacji tzw. mostowych; jego oczami poznajemy najbardziej dramatyczną i krwawą stronę zmagań na Strzaskanych Równinach. Na przeciwległym końcu wojskowej hierarchii stoi arcyksiążę Dalinar Kholin, doświadczony dowódca armii Alethkaru. Honorowy arystokrata wplątany w sieć dworskich intryg przypomina Neda Starka z kart sagi Georga R. R. Martina, chociaż – na szczęście dla niego – skala spisków i zdrad wśród Alethi wypada blado na tle Królewskiej Przystani. Oprócz tej dwójki najwięcej czasu ekranowego dostaje jeszcze Adolin, waleczny dziedzic Dalinara, oraz Shallan Davar, młoda spadkobierczyni zubożałego rodu, a przy tym utalentowana rysowniczka. Postawiona w obliczu zagłady własnej rodziny, wprowadza w życie desperacki plan obrabowania jednej z najpotężniejszych osób w królestwie. Pozostali protagoniści – w tym ulubieniec fanów Szeth-syn-syn-Vallano, Skrytobójca w Bieli – do tej pory pojawiają się tylko epizodycznie. Możemy jednak spodziewać się, że w przyszłości Sanderson obdarzy ich znacznie większą ilością znaków.

Najczęściej (…) tworzę bohaterów na podstawie pomysłu na konflikt. Tak było z Kaladinem, powstałym na koncepcie chirurga, który okazuje się dobry w zabijaniu ludzi. Biorę na warsztat właśnie taką dychotomię, dwie rzeczy, które do siebie nie pasują. Podobnie było z Dalinarem, który kocha swego brata, a jednocześnie uważa, że to on powinien rządzić, ponieważ jego bratanek jest złym królem. Konflikt pomiędzy miłością do rodziny a miłością do kraju to świetny temat na postać. O takie rzeczy mi chodzi. [9]

Michael Whelan shallan
Shallan Davar w interpretacji Michaela Whelana

W przeciwieństwie do kreacji świata, bohaterowie nie zawsze stanowią najmocniejszą stronę Sandersona. Z jednej strony pisarzowi trzeba oddać rozbudowaną warstwę psychologiczną i dynamikę prowadzenia postaci. Z drugiej, część protagonistów sprawia wrażenie sztampowych, obdarzonych zbyt twardym pancerzem fabularnym lub zwyczajnie miało wiarygodnych. Kaladin w wieku dwudziestu lat jest już doświadczonym żołnierzem, mistrzem walki włócznią, charyzmatycznym dowódcą, utalentowanym chirurgiem; na tym tle starożytne moce to tylko wisienka na torcie. Shallan Davar pod wieloma względami przywodzi na myśl stereotypową bohaterkę young adult fiction. W całym zestawieniu zdecydowanie najlepiej wypada Dalinar, obdarzony doświadczeniem i mądrością wynikającą z wielu lat służby u boku monarchów Alethkaru, umieszczony pomiędzy własnym honorem oraz wszechobecną zdradą. Sam autor przyznawał w wywiadach, że starzejący się arcyksiążę jest jego ulubioną postacią.

Chyba Dalinar jest mi obecnie najbliższy. Zacząłem o nim pisać, kiedy miałem czternaście lat. Czuję satysfakcję, mogąc wreszcie publikować to, co o nim piszę. I nie jest on czarującym łotrzykiem, ale to dobry człowiek. [10]

Mimo braku głównego protagonisty w skali całej sagi, Brandon Sanderson założył, że każda kolejna część będzie koncentrować się na wybranej postaci. Tym samym w Drodze królów najwięcej miejsca poświęcił Kaladinowi, podczas gdy w Słowach światłości na podium staje Shallan Davar. Najważniejszym przejawem takiego zogniskowania są obszerne retrospekcje, rzucające światło na przeszłość chiruga-włócznika i rudowłosej arystokratki. W planowanym trzecim tomie Dawca przysięgi (ang. Oathbringer) wyróżnienie ma przypaść Dalinarowi. Również bohaterowie dotychczas ustawieni na drugim planie powinni z czasem otrzymać własne części.

Każda książka z serii „Archiwum burzowego światła” koncentruje się wokół konkretnej postaci – i tak „Dawca przysięgi” (ang. „Oathbringer”) będzie o Dalinarze, który w przeszłości był dowódcą wojskowym, a teraz chce odkupić swoje winy. Będzie sporo o jego młodości, o relacji z żoną i tego typu sprawach, nad którymi czytelnicy zastanawiali się już od dłuższego czasu. Pojawią się także pewne przerywniki z różnych miejsc. Akcja przeniesie się do nowych, ogromnych metropolii. [11]

Wszechświat Cosmere

Sanderson bardzo powoli odkrywa tajemnice fabuły i świata przedstawionego, a wyjaśnienie danej zagadki zwykle rodzi tylko kolejne pytania. Odpowiedzi na niektóre spośród nich leżą poza samym Rosharem i związane są z ideą tzw. Cosmere. Co kryje się pod tym terminem? Jest to wspólne uniwersum, spajające rozmaite serie wydawnicze Sandersona. Oprócz Drogi królów i Słów światłości przynależą do niego również m.in. książki ze wspomnianego cyklu Ostatnie imperium (Mistborn) oraz Elantris. Łącznie kilkanaście pozycji, do których w przyszłości dołączać będą kolejne – w tym nowe, planowane na nadchodzące lata serie. Podobnie jak Archiwum burzowego światła, Sanderson miał rozwijać ideę Cosmere już od dwóch dekad.

Słowa światłości Brandon Sanderson

Dla początkujących lub mniej cierpliwych czytelników dobrą wiadomością powinien być fakt, że znajomość Cosmere to tylko dodatkowy bonus, a nie obowiązek. Sięgając po książki przynależące do Archiwum burzowego światła nie jesteśmy w żaden sposób zobligowani do znajomości Ostatniego imperium lub Elantris. Wystarczy wiedzieć, że opowieści te rozgrywają się na różnych planetach, osadzonych w tym samym kosmosie. Powiązania obejmują m.in. mechanizmy magii oraz pewne drugo- i trzecioplanowe postaci, podróżujące między światami (tzw. Światoskoczkowie, ang. Worldhoppers).

Znajomość Cosmere nadaje Archiwum dodatkową głębię; pozwala zrozumieć pewne subtelne nawiązania, zagadki oraz rozrzucone tu i ówdzie easter eggs. W żadnym razie nie jest jednak wymagana do śledzenia zasadniczej fabuły cyklu. Wątki spajające Cosmere (tzw. Strzaskanie oraz Odpryski Adonalsium) pozostają dalekim, enigmatycznym tłem. Jeżeli w przyszłości zostaną umieszczone na pierwszym planie, prawdopodobnie stanie się to w ramach odrębnego cyklu.

(…) na pierwszy rzut oka nie widać wielu powiązań. Są one ukryte za kulisami – przynajmniej na razie. W planach mam powieści, które wyeksponują rzeczone powiązania, ale do tego momentu minie jeszcze sporo czasu. Mam zamiar być szczery z czytelnikami i, gdy to nastąpi, głośno o tym mówić.

Najbardziej mnie martwi to, że ludzie będą czuli potrzebę przeczytania wszystkich książek w jakimś konkretnym porządku. Nic takiego nie planuję. Chcę, by cały czas było możliwe wybranie którejś serii i przeczytanie jej do końca bez wrażenia, że brakuje jakiś istotnych elementów opowieści. [12]

Przyszłość sagi

A jakie losy czekają samo Archiwum burzowego światła? Jak już wspomniałem, Sanderson planuje nadać sadze postać dziesięcioksięgu. Dotychczasowe odstępy pomiędzy kolejnymi tomami wynosiły trzy lub cztery lata. Jeżeli tempo nie ulegnie zmianie, na ukończenie całości poczekamy jeszcze… dwadzieścia do trzydziestu lat. Pisarz zapowiedział jednak, że po ukończeniu piątej części zamierza zrobić sobie kilkuletni detoks od Rosharu. Tym samym cały cykl podzielony zostanie na dwa mniejsze, a wydarzenia tomu szóstego poprzedzi time skip. Jest to zatem rozwiązanie podobne do Ostatniego imperium, gdzie druga seria rozpoczyna się trzysta lat po konkluzji oryginalnej trylogii.

(…) chcę zacząć przygotowywać czytelników do przerwy, która nastąpi po piątej części. Mam zamiar przestać pisać tę serię na kilka lat, a następnie napisać „powracające pięć” (jak to nazywam), skupiając się szczegółach nieco innych, niż w poprzednich pięciu. Więc mam wiele dobrych powodów, by nastawiać ludzi na to, co ma się wydarzyć. Nasze oczekiwania są bardzo dużą częścią zadowolenia i satysfakcji we wszystkich dziedzinach mediów rozrywkowych. [13]

Tymczasem nie warto zaprzątać sobie głów dylematem tego, czy dożyjemy końca serii. Zamiast tego lepiej skupić się na pozytywach, czyli fakcie, że Dawca przysięgi ukaże się już 14 listopada. Czujecie respekt przed gabarytami Drogi królów i Słów światłości? Przygotujcie się na jeszcze cięższy tom, liczący sobie 450 tysięcy słów (poprzednie nie przekroczyły 400 tysięcy). Imponująca objętość publikacji okazała się niestety problemem dla polskiego wydawcy, który zdecydował o podziale Dawcy przysięgi na dwie części. Jak tłumaczy Wydawnictwo MAG:

Sanderson będzie w 2 tomach. Jeden ukaże się w listopadzie. Drugi w styczniu. Nie dzielimy z żądzy kasy, ale po prostu doszliśmy ze Słowami światłości do kresu możliwości technicznych. Było wiadomo, że w przypadku, gdy kolejny tom okaże się dłuższy, trzeba będzie dzielić… I jest, o całe 25%. [14]

Dawca przysięgi
Ilustracja na okładkę „Dawcy przysięgi” autorstwa Michaela Whelana

Biorąc pod uwagę popularność Sandersona, nie jest niczym zaskakującym, że od dłuższego czasu możemy natknąć się na rozmaite plotki związane z filmowymi bądź serialowymi adaptacjami jego twórczości. Już w 2010 roku wytwórnia Paloppa Pictures zakupiła prawa do Z mgły zrodzonego, nie udało im się jednak zrealizować projektu przed ich wygaśnięciem cztery lata później. Obecnie inicjatywa leży po stronie DMG Entertainment, firmy odpowiedzialnej za takie produkcje jak Looper – Pętla czasu czy Iron Man 3. W 2016 roku DMG zakupiło prawa do ekranizacji uniwersum Cosmere, zobowiązując się, że na pierwsze powstające tytuły przeznaczy 270 milionów dolarów. Na pierwszy ogień pójść mają adaptacje – filmowe, niestety nie serialowe – Z mgły zrodzonego oraz, oczywiście, Drogi królów. Sam pisarz, obsadzony w roli producenta wykonawczego przy drugim projekcie, wypowiadał się o umowie z DMG w entuzjastycznych słowach:

Ludzie z DMG to nie tylko producenci i finansiści. To fani. Już od naszego pierwszego spotkania wiedziałem, że rozumieją moją wizję i cele, jakie stawiam Cosmere. Jestem podekscytowany wizją współpracy z nimi przy przenoszeniu tego wszechświata na ekran. [15]

Oczywiście, możemy zadać sobie pytanie, czy licząca niemal czterysta tysięcy słów Droga królów przetrwa filmową kompresję bez drastycznej kastracji fabularnej. Na dobrą sprawę nie sposób wyobrazić sobie dwu- lub nawet trzygodzinnego obrazu, który choćby i w bardzo uproszczonej formie przedstawi Points of View najważniejszej trójki protagonistów, tj. Kaladina, Shallan i Dalinara. Kolejny problem to przytoczony wcześniej fakt, że od ukończenia serii mogą dzielić nas nawet dwie dekady. Trudno wyobrazić sobie, aby studio rozciągnęło produkcję kolejnych filmów na tak długi okres czasu; szybciej doczekalibyśmy się alternatywnego zakończenia lub urwania całej opowieści. Z drugiej strony, dopóki nie wiemy, czy choćby pierwsza część dotrze do finiszu produkcji, nie powinniśmy zaprzątać sobie głów tak daleką przyszłością.

(Nie)kończąca się opowieść?

Rozpoczynając pisanie Archiwum burzowego światła, Sanderson wziął na siebie niezwykle ambitne i wymagające zadanie stworzenia sagi, która – jeżeli zostanie ukończona – prawdopodobnie pochłonie znaczną część jego życia. Jego mistrz, Robert Jordan, nie doczekał finału trwającej dwadzieścia trzy lata pracy nad Kołem czasu. Przyszłość pokaże, czy autor Drogi królów będzie miał więcej szczęścia i – podobnie jak Steven Erikson ze swoją Malazańską księgą poległych  – zdoła w pełni urzeczywistnić marzenie o dziesięciotomowej opowieści ze świata Rosharu.

Czy smak rosharskiego tortu można oceniać po tym, jak odkroiliśmy zaledwie jedną piątą całości? Oczywiście, wiele wątków dopiero się rozwija, część najważniejszych graczy nie odkryła kart, a liczba zagadek wydaje się rosnąć, zamiast maleć. Mając w ręku dwa dotychczas wydane tomy mogę jednak powiedzieć, że Archiwum dostarcza znakomitej rozrywki i dobrze wróży na przyszłość. Z pewnością sprawdza się jako introdukcja do Cosmere, jak i całej twórczości Sandersona. Przekonamy się, co będzie dalej.

„Archiwum burzowego światła” opowiada o boskiej mocy złożonej na ręce ludzi, o tym jak z nią postępują, w jaki sposób przebiegają relacje między nimi i jak wygląda słuszna droga posługiwania się siłą oraz autorytetem. To bardzo uproszczony opis, ale właśnie tak postrzegam rdzeń oraz duszę tę serii. [16]

Brandon Sanderson Archiwum burzowego światła Droga królów Słowa światłości

Przypisy:

[1] Leigh Butler, Feature Interview: Brandon Sanderson, Fantasy Magazine

[2] Brandon Sanderson, Droga królów, przeł. Anna Studniarek, Warszawa 2014, s.7. W cytowanej rozmowie z Fantasy Magazine Sanderson twierdzi, że ukończył pierwszy szkic Drogi Królów już w 2002 roku (Leigh Butler, op. cit.)

[3] Brandon Sanderson, Słowa światłości, przeł. Anna Studniarek, Warszawa 2016, s. 7

[4] Marc Aplin, Brandon Sanderson Stormlight interview, Fantasy-Faction, 24.03.2014

[5] Dave-Brendon de Burgh, An Interview with Brandon Sanderson, South African Speculative Fiction Review, 05.15.2009

[6] Brandon Sanderson jest członkiem Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich.

[7] Wiola Słapek, Brandon Sanderson odpowiada na pytania czytelników, Droga królów, polska strefa czytelników „Archiwum Burzowego Światła” Brandona Sandersona, 05.07.2015

[8] Antony Jones, Interview with Brandon Sanderson, SFBook Reviews

[9] Barbara Szymczak-Maciejczyk, Piotr Zawada, Piszę historie, które domagają się opowiedzenia – z Brandonem Sandersonem rozmawiają Barbara Szymczak-Maciejczyk i Piotr Zawada, „Creatio Fantastica” 2017, nr 1-2 (55-56)

[10] Tomasz Lisek, Dobra opowieść jest najważniejsza. Wywiad z Brandonem Sandersonem, Polter.pl, 28.05.2012

[11] Barbara Szymczak-Maciejczyk, Piotr Zawada, op. cit.

[12] Tymoteusz Wronka, Jest mi smutno, gdy myślę o moich tłumaczach – rozmawiamy z Brandonem Sandersonem, naEKRANIE.pl, 15.06.2017

[13] Wiola Słapek, op. cit.

[14] Klaudia Hojka, „Dawca Przysięgi” w dwóch tomach, Droga królów, polska strefa czytelników „Archiwum Burzowego Światła” Brandona Sandersona, 26.03.2017

[15] Milena Niewęgłowska, Powstanie ekranizacja „Drogi królów” i „Z mgły zrodzonego”, Droga królów, polska strefa czytelników „Archiwum Burzowego Światła” Brandona Sandersona, 28.10.2016

[16] Paul Semel, EXCLUSIVE INTERVIEW: Words Of Radiance Author Brandon Sanderson, Paulsemel.com, 27.05.2014

Autorem głównej ilustracji jest Michael Whelan.

Pozostaw komentarz

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s