Od ponad stu lat podróże w czasie stanowią jeden z najpopularniejszych tematów fantastyki naukowej. Wszelkiego rodzaju machiny i wehikuły, pozwalające na przemieszczanie się w czwartym wymiarze, zazwyczaj pozostawały jednak wytworem stuprocentowej fikcji. Najczęściej rodziły się z geniuszu wybitnych uczonych i cudownych, graniczących z magią odkryć, oderwanych od praw oraz ograniczeń znanej nam nauki.
Koncepcja podróży w czasie nie jest jednak całkowicie skazana na banicję do sfery fikcji. Czas nie biegnie bowiem w sposób stały, ale może ulegać spowolnieniu, o czym od stuleci mówiły liczne legendy z różnych części świata. W japońskiej tradycji istnieje podanie o rybaku Tarō Urashimie, który został zaproszony do magicznego podmorskiego pałacu. Gdy po kilku nocach zapragnął opuścić czarodziejską krainę i raz jeszcze zobaczyć rodzinną wioskę, przekonał się, że na powierzchni minęło trzysta lat, a jego bliscy od dawna spoczywają w grobach.
W każdej legendzie tkwi ziarno prawdy, a doświadczenie Urashimy znalazło odzwierciedlenie w odkryciach XX-wiecznej fizyki. Zgodnie ze szczególną teorią względności Einsteina prędkość, z jaką przemieszcza się dany obiekt, powoduje spowolnienie upływu czasu. Mówimy wówczas o zjawisku dylatacji kinetycznej. Innym czynnikiem może być masa pobliskich ciał niebieskich, z którą wiąże się pojęcie dylatacji grawitacyjnej (o tym więcej w drugiej części artykułu). Oczywiście należy pamiętać, że termin spowolnienie jest tutaj swego rodzaju skrótem myślowym, wynikającym z ludzkiej percepcji tego zjawiska; w rzeczywistości czas nie zwalnia, ale płynie w różnym tempie dla różnych układów odniesienia.

Bilet w jedną stronę
Konsekwencje dylatacji kinetycznej rosną wraz ze zbliżaniem się do prędkości światła. Dla hipotetycznego obiektu, poruszającego się z jej równowartością, czas całkowicie przestałby płynąć. Oczywiście, zgodnie ze sformułowaną przez Einsteina teorią, żaden obiekt posiadający masę spoczynkową nie może takiej prędkości uzyskać. Prawa fizyki nie przekreślają jednak możliwości skonstruowania napędu, który umożliwiłby zbliżenie się do szybkości światła. Dla pasażera statku przemieszczającego się z prędkością przekraczającą 99 % szybkości światła czas będzie płynąć bardzo wolno, podczas gdy w punkcie startu i punkcie docelowym upłyną – zależnie od odległości i przyspieszenia – dekady, a nawet stulecia lub tysiąclecia. Nasz podróżnik będzie zatem zawieszony w stanie, który dla zewnętrznego obserwatora przypominałby film w slow motion. Gdyby jego przyjaciel, pozostawiony na Ziemi, mógł obserwować wnętrze takiej rakiety, poczułby się jak Quicksilver w znanej scenie z filmu Przeszłość, która nadejdzie.
Dylatacja czasu nie jest wyłącznie teorią, ale zjawiskiem potwierdzonym doświadczalnie. W 1971 roku fizyk Joseph C. Hafele i astronom Richard E. Keating przeprowadzili eksperyment polegający na porównaniu pomiarów zegarów atomowych, które przewożono na pokładzie samolotów, z innymi zegarami pozostającymi na powierzchni. Jak się okazało, różnica w odczytach czasomierzy wyniosła 273±7 nanosekund. Inny przykład to astronauci przebywający na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. W ciągu sześciu miesięcy zestarzeli się o 0,005 sekundy mniej niż reszta ludzkości.

Wykorzystanie efektów relatywistycznych jest zatem jedynym uzasadnionym naukowo sposobem na to, abyśmy poczuli się jak Rod Taylor, przesuwający do przodu drążek z kości słoniowej. Niestety, w przeciwieństwie do wiktoriańskiego bohatera, nie będziemy mogli powrócić i podczas kolacji opowiedzieć przyjaciołom o przygodach, których doświadczyliśmy w roku 802 701. To podróż w jedną stronę, bez biletu powrotnego.
Warp One, eng… Oh, wait
Jeżeli nasi potomkowie nie odkryją hiperprzestrzeni lub nie zbudują napędu warp, dylatacja czasu stanie się realnym problemem, w obliczu którego staną przyszli odkrywcy kosmosu. Współcześnie muszą mierzyć się z nim twórcy fantastyki naukowej – a przynajmniej ci, którzy stosują się do praw fizyki. O ile jednak skutki dylatacji mogą nastręczać pewnych trudności, stanowią również atrakcyjne narzędzie fabularne. Autor może wykorzystać konsekwencje relatywizmu zarówno pod kątem budowy świata przedstawionego, jak i rozwoju protagonistów. Zwykle napotykamy wówczas poniższe schematy:
- Poświęcenie. Wyruszając w podróż kosmiczną, protagonista musi liczyć się z tym, że po jego powrocie wszyscy bliscy, pozostawieni na rodzinnej planecie, zestarzeją się lub umrą. Tym samym poświęca niemal wszystkie dotychczasowe związki uczuciowe i towarzyskie na rzecz wyprawy; wzrasta ciężar decyzji o wyruszeniu w drogę. Przed startem mogą pojawić się dodatkowe dylematy, a w trakcie lotu – wyrzuty sumienia. Przypominają o tym m.in. Cylinder van Troffa Janusza A. Zajdla oraz film Interstellar Christophera Nolana.
- Przemiany cywilizacyjne. Protagonista powraca z podróży po upływie kilkudziesięciu do kilkuset lat. Jego świat wciąż istnieje, ale został mniej lub bardziej odmieniony na skutek zmian zachodzących w społeczeństwie, kulturze i technologii. Podróżnik może usiłować zaadaptować się do nowej rzeczywistości, zwykle pozostanie jednak outsiderem, reliktem innych czasów. W tym wariancie często napotykamy elementy dystopii. Przykłady to Wieczna wojna Joe Haldemana oraz Powrót z gwiazd Stanisława Lema.

- Podróż w daleką przyszłość. Jest to bardziej radykalna wersja poprzedniego wariantu. Za sprawą szczególnie długiej podróży międzygwiezdnej protagonista opuszcza własną epokę, a po powrocie zastaje nową cywilizację (lub jej brak). Motyw ten został wykorzystany w filmie Planeta małp z 1968 roku.
- Bariera między światami. Konsekwencje zjawisk relatywistycznych mogą stanowić istotny element dyplomacji, handlu i wojny w zbudowanym przez autora wszechświecie. Jeżeli w danym uniwersum ludzkość skolonizowała wiele układów planetarnych, dylatacja będzie jednym z kluczowych czynników, wpływających na kształt wzajemnych relacji. Przykładowo, opisana przez Ursulę K. Le Guin Ekumena opiera się na bardzo luźnych relacjach między światami, a dylatacja drastycznie ogranicza ruch międzygwiezdny. Alternatywnie, spróbujmy wyobrazić sobie wszechświat Star Wars, w którym nie wynaleziono hipernapędu, a równocześnie obowiązuje nasza fizyka. Czy Republika Galaktyczna bądź Imperium mogłyby w ogóle funkcjonować?
Oczywiście, powyższe warianty zdecydowanie nie wyczerpują wszystkich możliwości. Co więcej, autor w obrębie jednego tytułu może posługiwać się motywem dylatacji na wielu różnych płaszczyznach. W dalszej części artykułu omówię na konkretnych przykładach zastosowanie zjawiska przez popularnych twórców s-f.

Wojna. Wojna nigdy się nie zmienia
Wieczna wojna to powieść która, wraz z Kawalerią kosmosu Roberta A. Heinleina, stanowi klasykę militarnej s-f. W 1988 roku, piętnaście lat po wydaniu literackiego pierwowzoru, belgijski rysownik Marvano stworzył popularną komiksową adaptację. Joe Haldeman jest autorem zarówno książki, jak i scenariusza komiksu, a między obiema wersjami nie występują istotne różnice fabularne.
Główny bohater William Mandella uczestniczy w międzygwiezdnym konflikcie pomiędzy Ziemią a obcą rasą Taurańczyków. Wysyłany na misje do odległych zakątków kosmosu, powraca po dziesiątkach, a nawet setkach lat. Dylatacja czasu pozwala protagoniście doświadczać przemian cywilizacyjnych oraz poznawać nowe techniki walki. Uczestnicząc w wojnie relatywistycznej (jak określił to Marek Oramus), Mandella jest zarazem żołnierzem, jak i obserwatorem tysiącletniej historii konfliktu.

O ile warstwa militarna jest istotną częścią Wiecznej wojny, książka i komiks wiele zawdzięczają również zmianom cywilizacyjnym, które obserwuje Mandella. Wysłany na pierwszą misję w 2010 roku (wersja komiksowa, w powieści był to rok 1997), powraca niemal trzy dekady później. Ten względnie krótki – w kontekście późniejszych zdarzeń – upływ czasu wystarcza, aby bohater doświadczył alienacji. Na targanej zamieszkami Ziemi panuje masowe bezrobocie, a władza promuje homoseksualizm, aby przeciwdziałać przeludnieniu. Od tej chwili przepaść będzie stale się powiększać; wyrwany ze swojej historii Mandella pozostanie obcym w świecie nadchodzących stuleci, gdzie poborowi rodzą się z próbówek, a o heteroseksualizmie i tradycyjnym rozmnażaniu można przeczytać już tylko w podręcznikach do historii. Z pozostawioną daleko w tyle rzeczywistością XX wieku łączyć go będzie Marygay Potter, żołnierz i kochanka urodzona w tych samych czasach.

Haldeman poświęcił wiele miejsca okrucieństwu oraz bezsensowności wojny. Konsekwencje dylatacji podkreślają absurd konfliktu; przykładowo, dowódcy planują misje z udziałem żołnierzy, którzy nie przyszli jeszcze na świat. W międzygwiezdnej pustce ścierają się oddziały pochodzące z różnych punktów historii. Żołnierz może paść ofiarą broni nieznanej w czasach, gdy wyruszał na front; okręt wojenny może napotkać inny okręt, pochodzący z jego przyszłości.
– (…) Powiedz mi żołnierzu… – Tu wskazał na Negulesco. – Ile minęło czasu od naszej pierwszej bitwy z Taurańczykami, przy Alephie?
– To zależy od czasu odniesienia, komandorze – odpowiedziała posłusznie. – Dla mnie, około ośmiu miesięcy.
– Właśnie. Jednak w wyniku dylatacji czasu, kiedy manewrowaliśmy między kolejnymi skokami kolapsarowymi, zgubiłaś prawie dziewięć lat. Pod względem technicznym, ponieważ na pokładzie tego statku nie prowadziliśmy żadnych poważnych badań naukowych… ten nieprzyjacielski statek nadlatuje z naszej przyszłości! [1]
Mijają setki lat, kolonizowane są nowe planety, ludzkość dokonuje nowych odkryć, ale wojna – jak nauczył nas Fallout – nigdy się zmienia.
Relatywistyczna Ekumena
Trudności komunikacyjne, wynikające ze zjawisk relatywistycznych, stanowią jeden z kluczowych aspektów uniwersum Ekumeny Ursuli K. Le Guin. Cykl osadzonych w nim opowiadań oraz powieści został zainicjowany w 1964 roku za sprawą utworu Posag Angyarów (opublikowany później jako Naszyjnik Semley) i na przestrzeni kolejnych czterech dekad doczekał się kilkudziesięciu odsłon – w większości bardzo luźno powiązanych.
Autorka opisuje unię planet zamieszkałych przez potomków humanoidalnej rasy Hain, reprezentujących różne kultury i stopnie rozwoju technologicznego. Na początku nazywana Ligą Wszystkich Światów, przybiera później postać Ekumeny – dobrowolnego związku, opartego przede wszystkim na wymianie wiedzy i doświadczeń cywilizacyjnych. Po więcej informacji o Ekumenie odsyłam do recenzji zbioru Rybak znad Morza Wewnętrznego.

Odległości pomiędzy cywilizacjami Ekumeny wynoszą najczęściej od kilku do kilkudziesięciu lat świetlnych. Oznacza to, że nawet pokonywanie względnie krótkich dystansów pomiędzy najbliższymi, pozostającymi w najbardziej zażyłych relacjach układami planetarnymi nastręcza niemałych trudności. Stosowany powszechnie w statkach międzygwiezdnych napęd NAFAL (Near As Fast As Light) pozwala podróżnikowi doświadczyć lotu jako kilkugodzinnej wycieczki, jednak w punkcie startu i punkcie docelowym może równolegle przeminąć całe pokolenie.
Pisząc pierwsze powieści fantastycznonaukowe (…) uświadomiłam sobie, że Galaktyka jest pod pewnymi względami bardzo niewygodna. Przyjęłam twierdzenie Einsteina, że nic nie może się poruszać szybciej od światła (…) lecz to oznacza, że przemieszczanie się z miejsca na miejsce zajmuje statkom kosmicznym niemożliwie dużo czasu. Na szczęście, jeżeli mogą się poruszać tak szybko lub prawie tak szybko jak światło, ojciec Albert także nam paradoks dylatacji czasu, która pozwala osobie znajdującej się na statku kosmicznym doświadczyć podróży odbywającej się z prędkością zbliżoną do prędkości światła jako podróży niemal natychmiastowej (…) Paradoks ten daje wspaniałe możliwości, jeżeli chodzi o próby wykorzystania go w odniesieniu do życia, związków i uczuć międzygwiezdnych podróżników (…) Wywołuje jednak straszne zamieszanie w komunikacji. Docieramy do naszej placówki dyplomatycznej odległej o sto lat świetlnych i nie mamy pojęcia, czy rząd, który nas wysłał, jeszcze istnieje (…) Bez możliwości komunikacji tak naprawdę nie może istnieć żaden handel międzygwiezdny, dyplomacja czy jakiekolwiek inne stosunki. A beletrystyka dotyczy głównie stosunków ludzkich czy też innych. Wymyśliłam więc ansibl (…) [2]
Ansibl to jeden z wynalazków, za pomocą których mieszkańcy najbardziej rozwiniętych światów Ekumeny usiłują przezwyciężyć narzucone przez fizykę ograniczenia. We wczesnej powieści Świat Rocannona (1966) autorka wprowadziła również koncepcję bezzałogowych statków, które – w przeciwieństwie do okrętów z ludźmi na pokładzie – mogły przekraczać prędkość światła. Prawa sformułowane przez Einsteina nie rozgraniczają jednak materii ożywionej i nieożywionej, pomysł ten – jako bardzo słabo uzasadniony – zniknął zatem w późniejszych tekstach. Natomiast ansibl, opisany po raz pierwszy w Lewej ręce ciemności (1969), pozostał integralną częścią haińskiego uniwersum i podstawowym narzędziem komunikacji pomiędzy ambasadorami (tzw. stabilami) Ekumeny. Za jego pomocą pisarka sprawnie wybrnęła z sytuacji, w której odległości wielu lat świetlnych skrajnie utrudniałyby funkcjonowanie unii międzygwiezdnej, nie naruszając równocześnie w sposób drastyczny praw fizyki.
Ansibl nie słucha Einsteina. Informacja jest niematerialna, a zatem (…) ansibl może ją przekazywać natychmiast. Żadnego paradoksu czasowego, żadnego upływu czasu. Kiedy pokonujemy te sto lat świetlnych z X do Y, na Y czeka nas historia minionego wieku na X; nie musimy się zastanawiać, czy anarchosyndykalistycznych utopistów, którzy nas wysłali, zastąpiła obłąkana teokratyczna dyktatura. W gruncie rzeczy możemy odezwać się do nich przez ansibl i się tego dowiedzieć. Halo? Towarzyszu? Nie, przykro mi, tu obłąkany teokratyczny dyktator. [3]

Ludzie przeniesieni do światła
Wynalazek ansibla eliminuje bolesne implikacje efektów relatywistycznych tylko w odniesieniu do wymiany informacji. Tymczasem mieszkańcy Ekumeny wciąż podróżują między światami, a każda taka podróż oznacza trudną decyzję oraz rozłąkę – na zawsze lub na długie lata – z bliskimi, pozostawionymi na rodzinnej planecie. W opowiadaniu Człowiek ludu główny bohater wyrusza z Hain na oddaloną o osiemdziesiąt lat świetlnych Werel, aby objąć placówkę dyplomatyczną. Wsiadając na pokład okrętu liczy się ze świadomością, że po dotarciu na miejsce każdy, kogo znał, będzie już dawno martwy.
W czasie podróży Havzhivy – osiemdziesiąt lat świetlnych z prędkością NAFAL – umarła jego matka, ojciec, Iyan Iyan, wszyscy, których znał w Stse, wszyscy, których znał w Kathhadzie i na Ve. W chwili, gdy statek lądował, oni wszyscy nie żyli już od wielu lat. Dziecko, które urodziła Iyan Iyan, zestarzało się i umarło (…) Tes Havzhiva przeżył, ale musiał żyć ze świadomością, że wszyscy bliscy mu umarli. [4]
Córka Yoss, bohaterki opowiadania Zdrady, wyrusza w podróż w przeciwnym kierunku. Poświęcony jej fragment pozwala spojrzeć na omawiane zagadnienie z odmiennej perspektywy kogoś, kto pozostał w normalnym czasie:
Jeżeli ja żyję, oni nie żyją, pomyślała jak zwykle Yoss; jeżeli oni żyją, ja jestem martwa. Udali się w podróż statkiem, który płynie jak światło; są przeniesieni do światła. Kiedy wrócą do życia, kiedy zejdą z pokładu statku do świata o nazwie Hain, upłynie osiemdziesiąt lat od dnia ich odjazdu, a ja od dawna będę martwa; jestem martwa. Pozwól im żyć Panie, słodki Panie, niech oni żyją, a ja będę martwa. [5]

Lżejszy ciężar spada na barki Hideo, mieszkańca świata O, protagonisty utworu Jeszcze jedna opowieść albo Rybak znad Morza Wewnętrznego. [6] Decydując się na podjęcie nauki na oddalonej o zaledwie cztery lata świetlne Hain, opuszcza rodzinę i bliskich ze świadomością, że nie zobaczy ich przez co najmniej osiem lat. Kiedy po dekadzie studiów i pracy naukowej odwiedza rodzinną wioskę, spotyka tych, którzy zestarzeli się, gdy on sam zawieszony był w bezczasie międzygwiezdnego lotu.
Wszystko samo w sobie było takie samo – ponadczasowy Udan pogrążony w swoim śnie pracy stał nad ponadczasową rzeką pogrążoną w swoim śnie ruchu. Lecz twarze i ciała ludzi, którzy czekali na mnie na stacji w gorącym słońcu, nie były takie same (…) Moja siostra Koneko była teraz o cztery lata starsza ode mnie, a nie o cztery lata młodsza. Bardzo przypominała mi matkę z moich wczesnych wspomnień. [7]
Powrót z długiej nocy
Bohaterami cytowanych opowiadań są mieszkańcy światów zaawansowanych technologicznie, obdarzeni pełną świadomością konsekwencji lotów międzygwiezdnych. Ale wszechświat Ekumeny współtworzą również planety przedindustrialne, przypominające raczej uniwersa fantasy. Jednym z nich jest Fomalhaut II, nazwany później Światem Rocannona – miejsce akcji opowiadania Naszyjnik Semley, w którym dylatacja czasu spełnia kluczową dla fabuły funkcję.
Mieszkańcy Fomalhaut II żyją w kamiennych zamkach, a wysłanników innych haińskich światów uważają za bogów, Władców Gwiazd. Tytułowa bohaterka, złotowłosa księżniczka Semley, dostaje się na pokład statku kosmicznego nie wiedząc, że za podróż przez jedną długą noc zapłaci taką samą cenę, jak rybak Urashima z japońskiej legendy.
Okrągły wóz, w którym się znajdowali, zadrżał lekko. Za jego jedynym oknem panowała czarna noc, a może była to mgła albo w ogóle nic? „Jedna długa noc”, powiedzieli. Bardzo długa. [8]

Dylatacja czasu odgrywa również kluczową rolę w Królowej Zimy, tekście osadzonym na znanej z powieści Lewa ręka ciemności planecie hermafrodytów Gethen. Młoda władczyni [9] Argaven musi porzucić ojczysty kraj i udać się na oddaloną o dwadzieścia cztery lata świetlne Ollul. Po powrocie i upływie połowy stulecia przyjdzie jej poprowadzić rebelię przeciwko rządom własnego dziecka, teraz starszego niż ona sama.
Argaven nie jest teraz królową, nie jest nawet człowiekiem; jest przekazywana. Trudno bowiem nazwać bratnią istotą kogoś, dla kogo czas płynie siedemdziesiąt tysięcy razy wolniej niż dla nas. Jest bardziej niż samotna. Mogłoby się wydawać, że jej w ogóle nie ma, że istnieje w nie większym stopniu niż nieprzekazana myśl; że zmierza, tak jak myśl, donikąd. Ale ona podróżuje, podróżuje z prędkością prawie równą światłu. Ona sama jest podróżą. Szybka jak myśl. Jej wiek się podwoi, kiedy przybędzie o niecały dzień starsza do zakątka przestrzeni zwiniętej wokół drobiny zwanej Ollul, czwartej planety żółtawego słońca. I wszystko to w całkowitej ciszy. [10]
Budując wszechświat Ekumeny, Le Guin nie wprowadziła do powszechnego użycia magicznego wynalazku – na przykład wariacji na temat napędu hiperprzestrzennego – który uprościłby komunikację między światami i wyeliminował skutki relatywizmu. Co prawda w kilku tekstach pojawia się teoria tzw. czerternu, przemieszczenia bez interwału, jednak oparta na niej technologia jest zbyt zawodna, aby wyjść poza fazę eksperymentów. Tym samym wraz z bohaterami doświadczamy ogromu kosmosu oraz wagi każdego z przebytych lat świetlnych. Realizm w podejściu do tematu podróży międzygwiezdnych jest jednym z aspektów, którym Ekumena zawdzięcza miejsce wśród najbardziej intrygujących uniwersów literatury fantastycznonaukowej.
Przypisy:
[1] J. Haldeman, Wieczna wojna, przeł. Zbigniew A. Królicki, Stawiguda 2007, s. 90
[2] U. K. Le Guin, O nieczytaniu fantastyki naukowej w: U. K. Le Guin, Rybak znad Morza Wewnętrznego, przeł. Agnieszka Sylwanowicz, Warszawa 2016, s. 253 – 254
[3] Tamże, s. 254
[4] U. K. Le Guin, Człowiek ludu, w: op. cit., przeł. Paweł Lipszyc, s. 502
[5] U. K. Le Guin, Zdrady, w: op. cit., przeł. Paweł Lipszyc, s. 407
[6] Tytuł nawiązuje do przytoczonej w artykule legendy o rybaku Urashimie. Główny bohater opowiadania poznaje tę historię za sprawą swojej matki Isako, która pochodzi z Ziemi. Legenda stanowi swego rodzaju metaforę losów protagonisty, jak również innych międzygwiezdnych podróżników z cyklu o Ekumenie.
[7] U. K. Le Guin, Jeszcze jedna opowieść albo Rybak znad Morza Wewnętrznego, w: op. cit., przeł. Agnieszka Sylwanowicz, s. 378
[8] U. K. Le Guin, Naszyjnik Semley, w: op. cit., przeł. Lech Jęczmyk, s. 21
[9] Mimo że mieszkańcy Gethen są hermafrodytami, Le Guin umownie opisuje ich jako kobiety lub mężczyzn. W Lewej ręce ciemności każdy Getheńczyk był mężczyzną, w przytoczonej Królowej Zimy jest odwrotnie. Stąd termin królowa w odniesieniu do głównej bohaterki Argaven.
[10] U. K. Le Guin, Królowa Zimy, w: op. cit., przeł. Lech Jęczmyk, s. 94
Przypuszczam, że młode pokolenie, tych którzy jeszcze potrafią czytać, będzie traktowało ten tekst jako kopalnie wiedzy z kanonu SF!
Więcej takich postów!!
PolubieniePolubienie
Dzięki za miłe słowa 🙂 Kanonu SF z pewnością nie zabraknie, mam w planach całkiem sporo artykułów o takiej tematyce – niebawem będzie coś związanego z Lemem 🙂 Pozdrawiam!
PolubieniePolubienie